Plan był taki… w te wakacje moja noga stanie na najwyższym szczycie Polski- Rysach ( 2499 m. n.p.m. ) Przeczytaj jak rzeczywistość zweryfikowała moje plany i brutalnie sprowadziła mnie na ziemię. 😉
Kilka rad dla tych, którzy chcą wejść na Rysy.
- Jeśli nie masz dobrej kondycji popraw ją przed wyprawą, rozłóż sobie trasę na 2 dni. Np. nocując w schronisku Morskie Oko.
- Najlepsze miesiące na taką wędrówkę to lipiec, sierpień – w górach bardzo szybko zmienia się pogoda, w wyższych partiach mimo lata robi się zimno- zabierz też cieplejsze ubrania.
- Jeśli nie chcesz ryzykować, skręceń i nadwyrężeń kup dobre buty za kostkę, weź ze sobą na wszelki wypadek coś od deszczu.
- Nie ” goń” na początku i rób przerwy bo później może Ci zabraknąć sił.
- Dużo wody i jedzenia, tabliczki czekolady przydadzą się by szybko uzupełnić energię.
- Parking samochodowy na dwa dni kosztuje 40 zł. Wejście na szlak ( chyba 6zł)
- Jeśli chcesz spać w schronisku ( a polecam bo klimat jest niepowtarzalny) to musisz rezerwować nawet kilka tyg. wcześniej. Za łózko zapłacisz około 40 zł. Za miejsce na podłodze około 20 – trzeba mieć własny śpiwór.
A tak wyglądała moja przygoda z Rysami…
Kilka tygodni przed wyprawą, podzieliłem się swoim zamiarem ze znajomymi. Chętnych na wspólną wycieczkę znalazło się 10 osób. Zaznajomiliśmy się ze szlakami, czytając mapę dodaliśmy minuty na poszczególnych odcinkach i wyszło nam, że w 6 godzin powinniśmy się uporać ze szczytem. ( Do tego trzeba dodać oczywiście przerwy) Jako, że o urlopy ciężko, chcieliśmy tą górkę załatwić w weekend. Nocleg udało nam się zarezerwować w Schronisku Rostoka ( swoją drogą polecam to miejsce). Trwały długie negocjacje co do zaplanowania szczegółów 😉 aż w końcu wyszło tak, że o 1 w nocy w sobotę wyjechaliśmy z Warszawy, żeby nad ranem z Polany Palenickiej wystartować w kierunku Morskiego Oka, przemknąć w kierunku Czarnego Stawu i wbiec na Rysy. Pościelone łóżka miały czekać na nas w Roztoce, gdzie odpoczniemy, prześpimy się i wrócimy do domu…
Pierwszy raz moje plany brutalnie zderzyły się z rzeczywistością, gdy chciałem zasnąć o 20:00 w piątek, żeby o 1:00 wstać i być gotowym do drogi. ( Miałem zamiar kierować autem) W sumie to mogę powiedzieć, że zanim udało mi się zasnąć, już dzwonił budzik i trzeba było ruszać.
Na miejscu byliśmy około 8 nad ranem. Po chwili przerwy ruszyliśmy czerwonym szlakiem w kierunku Morskiego Oka. W Roztoce zostawiliśmy śpiwory i cięższą część zbędnego bagażu. Wejście pod morskie oko asfaltową dróżką nie było zbyt trudne, wtedy jeszcze mieliśmy wiarę, że tego dnia nasze nogi postaną na na wysokości 2499 m n.p.m. Przy schronisku, czułem już pierwsze oznaki zmęczenia i niewyspania, widoki zapierały dech w piersiach a szczyt Rys wydawał się nadal odległy.Ruszyliśmy w kierunku Czarnego Stawu pod Rysami i tutaj zaczęło się robić „ciekawie”. Stromo, duże głazy i kamienie, po których nie idzie się zbyt łatwo. Do tego na szlaku, dosyć dużo ludzi co nie ułatwiało wejścia wąską ścieżką.
Muszę przyznać wprost- ten odcinek mało mnie nie wykończył. 😉 Zalał mnie pot, brakowało oddechu a mięśnie odmawiały posłuszeństwa, do tego czułem duży niedobór snu. Przy Czarnym Stawie zrozumiałem, że porywam się z motyką na księżyc. Kondycja pracownika biurowego, okazała się jednak nie wystarczająca… Całe szczęście, nagle zmieniła się pogoda i zaczął kropić deszcz. To była dobra wymówka, żeby nie iść dalej. 😉 Pozostali uczestniczy naszej ekipy jakoś również nie palili się do dalszej drogi… Pooglądaliśmy piękne widoki, popstrykaliśmy zdjęcia i wróciliśmy do Roztoki. Na miejscu byliśmy wyczerpani i szczęśliwi, że nigdzie tego dnia nie musimy już iść… Gdy dziś wspominam mój ” plan idealny ” ogarnia mnie śmiech…;)
To na pewno nie moja ostatnia próba wejścia na Rysy… z lekko utartym nosem, większą wiedzą i lepszą kondycją wejdę tam za rok Mimo wszystko widok z Czarnego Stawu na Morskie Oko i otaczające mnie góry był warty wysiłku… Polecam.
Tagi: Góry