Rozumiem już tych co sobie wolą film „kupić” na torentach, zamiast iść do kina.
Ostatnio wybrałem się na, jak się okazało bardzo średniego „nowego Bonda”. Siadam wygodnie w fotelu rozkoszując się dźwiękiem otwieranych puszek z piwem. Słychać też szeleszczenie popcornem i mlaskanie. Poezja dla moich uszu, kino bez tych odgłosów nie byłoby kinem. Po chwili jakiś dzieciak wywraca się na schodach, jest już nieźle wstawiony. Z portek wypada mu piwo i rozpryskuje się na ładnym czerwonym dywaniku, przy okazji ochlapując jakiegoś Pana z miną, która staje się coraz bardziej poważna. Jest zabawnie, coś się dzieje. Trochę się pośmialiśmy, humor dopisuje, a teraz nie pozostaje nic tylko rozsiąść się jeszcze wygodniej i przenieść się w świat serwowany nam przez reżysera.
Jedna reklama, druga reklama, zwiastun , reklama, reklama, następna kurwa mać reklama. Patrzę na zegarek mija już 25 min. Słyszę charakterystyczne siorbanie słomką, dające znać o tym, że ludziom kończy się już Cola. Mija pół godziny reklam przeplatanych zwiastunami a na film w dalszym ciągu się nie zanosi.
35 minut mojego czasu zmarnowało Cinema City mimo to, że zapłaciłem im 24 zł za usługę wyświetlenia filmu. Siedziałem coraz bardziej zirytowany oglądając coś czego nie chciałem- to szmat dłużącego się czasu. W 35 minut minut można mieć dobry sex, wypalić 6 papierosów, zjeść kanapkę i zapomnieć o partnerce, z którą się „spało” 😉
Nie wiem czyja to wina ale wiem, że branża kinematograficzna leci w .. wiecie co. A skoro oni lecą, to nie dziwię się tym, którzy film sobie wolą nielegalnie ściągnąć i obejrzeć za darmo bez reklam. Chciwy myśli, że kogoś naciągnie i w ten sposób zyska a tak naprawdę prędzej czy później traci bo ludzie się od takich odwracają.
Nowe hasło reklamowe Cinema City? „Oglądasz sobie spokojnie reklamy a tu nagle…film. „